Kto zaprzestaje być lepszym, ten przestaje być dobrym
– rozmowa z Leszkiem Dyrdą, prezesem ZOZ „Medical” Sp. z o.o.
Nasz nRegion: Zacznijmy od pytania związanego ściśle z naszym cyklem – dzień rozpoczyna Pan od kawy czy herbaty?
Leszek Dyrda: Zaczynam herbatą u siebie w domu. Natomiast pracę zaczynam kawą. Śniadanie jem zawsze z herbatą. Kawa jakoś nie pasuje mi do śniadania. Dopiero po przyjeździe do pracy piję kawę.
Czy z Puławami jest pan związany wyłącznie zawodowo?
W tej chwili tylko zawodowo, natomiast mocno myślę o przeprowadzce do Puław. Nie tylko z racji tego, że dojazdy są męczące. Puławy osobiście podobają mi się. To jedno z ładniejszych miast, w których zdarzyło mi się pracować i być dłużej. A poza Lublinem pracowałem min. w Radzyniu Podlaskim, Opolu Lubelskim i Chełmie. Jeśli miałbym wybierać na stałe, to zdecydowanie wygrałyby tu Puławy. Nie ma korków, są parkingi, wszędzie jest blisko. Będąc mieszkańcem można praktycznie nie używać samochodu. Poza tym dużo zieleni, blisko Wisła, Kazimierz. W Puławach mam ulubione knajpki, lubię w wolnej chwili przejść przez skwerek. Według mnie Puławy mają bardzo fajną zabudowę. Cieszę się, że powstały tu nowe tereny rekreacyjne: basen i ośrodek, który miał służyć sportowcom podczas Euro – to dużo dodaje miastu. Bardzo żałuję, że nie ma tu porządnej hali sportowej, bo jestem z zamiłowania kibicem. Żałuję, że klub Azoty Puławy musi wyjeżdżać na mecze. Można powiedzieć, że piłka ręczna to sztandarowa dyscyplina Puław, więc warto byłoby mieć taką halę. Także pod kątem widowiskowym, bo można byłoby wtedy organizować więcej imprez. Bardzo przekonuje mnie trasa do Kazimierza – te wąwozy i widoki…
Zahaczył pan o sport. Mówi pan, że jest zapalonym kibicem. A jak jest z uprawianiem sportu?
(Śmiech) Od lat postanawiamy sobie z żoną, że od następnego miesiąca regularnie będziemy chodzić na basen. Oboje pracujemy do późna i te obowiązki zawsze krzyżują nam te plany. Staramy się nadrabiać zaległości latem. Natomiast zima jest dla mnie okresem snu. Nie uprawiam sportów zimowych. Ja pozostaję przy lecie – wtedy aktywizuję swoje siły na uprawianie sportów. Systematycznie gram z dziećmi w siatkówkę. Chętnie grywam w tenisa ziemnego. Moje ulubione sporty to koszykówka, siatkówka i tenis ziemny. Podczas studiów na UMCS – sie grałem nawet w akademickim klubie sportowym.
A co z hobby?
Moim hobby jest fotografia. Muszę powiedzieć, że fotografią interesuję od lat dziecięcych. Już od podstawówki zajmowałem się fotografią. Dziś żałuję, że ta czarno – biała fotografia została zepchnięta z rynku na dalszy plan. A ona oddawała głębię wyrazu i potrafiła dużo powiedzieć swoim ujęciem. Obecnie rozpopularyzowana fotografia kolorowa to raczej fotografia turystyczna, która nie oddaje pewnej specyfiki, ducha tego, co się fotografuje. Lubię robić zdjęcia ludziom w różnych sytuacjach. Często na zdjęciach utrwalam też architekturę. Mogę powiedzieć, że fotografia to nawet więcej niż hobby. W czasach młodości jedynym miejscem, gdzie mogłem sam na sam spotkać się z narzeczoną, a obecną żoną, była ciemnia. To było legalne uzasadnienie naszych spotkań. Zamykało się pokój, zasłaniało okna, czerwona żarówka do wywoływania filmów i wtedy był moment, że narzeczoną można było potrzymać za rękę czy przytulić się do niej.
A czy oprócz fotografii coś jeszcze Pana wciąga? Ma pan inne zainteresowania?
Tak – sport i turystyka. Mogę nie mieć pięknego mieszkania, drogiego samochodu, ale muszę wyjechać gdzieś i poznać ciekawe zakątki świata. Na to zawsze staram się znaleźć jakieś pieniądze. Kosztem innych rzeczy wolę sfinansować sobie jakąś wyprawę. Mam tu głównie na myśli wyprawy „na dziko”, samodzielnie organizowane, a nie przez biura turystyczne. Kupuję bilet na samolot, lecę i dopiero na miejscu szukam hoteli, przewodników. Oczywiście wcześniej dogłębnie zapoznaję się przez zimę z danym krajem, opracowuje trasę wyjazdu, zbieram wszystkie niezbędne informacje. Szczerzę mogę polecić Chorwację.
Domyślam się, że bardziej woli pan te cieplejsze pory roku. Zgadza się?
Zdecydowanie wolę lato. Uwielbiam pływać. To też poniekąd jest jakieś hobby, zresztą całej rodziny, wszyscy dobrze pływamy, dobrze czujemy się w wodzie. Za nami też pierwsze próby nurkowania.
Czy ma pan swój sprawdzony sposób na odstresowanie się?
To moja kolejna pasja – jazda samochodem. Pewnie bym tu nie pracował, gdybym nie lubił jeździć samochodem. Odpoczywam za kółkiem. Jazda samochodem to dla mnie frajda, bo kiedy wsiadam do samochodu mam czas pomyśleć, co wydarzy się w pracy, jak zaplanować sobie dzień, poukładać pewne sprawy. Czasami, jak się zdenerwuję w domu, mam za dużo niezdrowych emocji, to dobrze na mnie działa wsiąść w samochód, pojechać sobie, chwilę pobyć blisko z maszyną i wrócić wyciszony. Potrafiłem przejechać ponad 3 tys. kilometrów z Lublina na Sycylię, nie wysiadając zza kierownicy. Samochód to dla mnie forma relaksu.
Czy można spotkać pana w kuchni? Gotuje pan?
Tak, gotuję w weekendy. I chyba lubię gotować. Mam jedną specjalizację – spaghetti. Chcąc urozmaicić naszą kuchnię oczywiście próbowałem przepisy z internetu. Niektóre się nie udawały. Poza tym ja strasznie nie lubię sprzątać po gotowaniu. Kiedyś, gdy zobaczyłam ile brudnych garnków zostało po tym moim gotowaniu zrobiło mi się żal mojej żony. Postanowiłem, że już nie będę eksperymentował i zostanę przy swoim spaghetti.
Czy ma pan swoje credo życiowe?
Moje credo życiowe, które odnosi się zarówno do sytuacji życiowej, jak i do firmy brzmi – kto zaprzestaje być lepszym, ten przestaje być dobrym. W odniesieniu do pracy i firmy – jeśli przestaniemy się rozwijać to przegonią nas inni. Natomiast w odniesieniu do człowieka – jeśli przestajemy się doskonalić, dążyć do lepszych wartości, przestawać dążyć do zmian, to stajemy się ubożsi, bardziej monotonni. Uważam, że to ma odniesienie także do życia rodzinnego, bo jeśli utkniemy w jakimś miejscu, to nasz związek może na tym wiele stracić. Więc, jeśli zaskakujemy drugą osobę, jeśli się zmieniamy, to zacieśniamy wzajemną relację i zainteresowanie się osób sobą nawzajem. Po to żyjemy, żeby dążyć do dobra doskonałego. Żyjąc zdobywamy nowe doświadczenia, mamy pewne spojrzenie na świat, co powinniśmy umiejętnie wykorzystywać wychowując dzieci, dążąc do określonego celu.
Czy czuje się pan spełniony zawodowo?
Myślę, że tak. Właśnie tutaj poczułem się spełniony zawodowo. Zawsze przy okazji spotkań okolicznościowych, np. przed Świętami Bożego Narodzenia itp., kiedy składam życzenia swoim pracownikom mówię: chciałbym, abyście codziennie przychodząc do pracy, przychodzili z uśmiechem na twarzy, tak jak ja. To moja pierwsza praca, w której nie było jeszcze dnia, kiedy nie chciałbym tu przyjechać. Trochę stażu pracy mam, różne te prace bywały i nie zawsze chciało się jechać. Moja obecna praca pozwala mi budzić się rano z uśmiechem. Jadąc do firmy myślę, co można byłoby jeszcze w niej zmienić, aby była lepsza.
Najtrudniejsza decyzja w Pana życiu?
Najtrudniejsze decyzje, to decyzje personalne. Myślę, że to mnie najbardziej boli, bo wiem, ile w tej chwili znaczy praca. Wiem, co to jest utrata pracy. Wiem, ile rodzin cierpi przez to, że ani mąż ani żona nie mogą znaleźć pracy, bo są wśród nich osoby z mojego bliskiego otoczenia. Wiem, że jeśli muszę kogoś zwolnić, to jest to dla mnie bardzo trudna i przykra decyzja.
Co w tej chwili jest dla pana priorytetem?
Jeśli chodzi o firmę, to chciałbym stworzyć coś dla społeczności lokalnej. Chciałbym, aby służba zdrowia była przyjazna, żeby nie było kolejek do lekarza. Minister ministrem, NFZ – NFZ- etem, ale dużo zależy od zarządzających placówką. Chcieć to móc. Jeżeli ktoś jest wrażliwy społecznie, wrażliwy na krzywdę ludzką, to na pewno nie zdarzy się sytuacja, że ktoś umiera na schodach w przychodni. Chciałbym pomóc tym biednym ludziom, dla których zwykły gest, wyciągnięcie ręki wiele znaczy.
Prywatnie moim priorytetem jest dbałość o przyszłość córki. Chciałbym ją wykształcić i zapewnić jej jakiś start w życiu.
MP
Dodaj komentarz