Pierwsza gospodyni w Baranowie

Pierwsza gospodyni w Baranowie

Panią Krystynę Matraszek w Baranowie znają wszyscy.

Od 50 lat działa i prowadzi Koło Gospodyń Wiejskich. Urodzona optymistka, która uwielbia pomagać innym, z talentem do pisania wierszy i piosenek. Gdy trzeba coś poprowadzić, zorganizować – na panią Krysię zawsze można liczyć. 

Baranów to niewielka miejscowość pomiędzy Michowem i Żyrzynem. Życie płynie tu spokojnie i leniwie. Kiedyś zagłębie garncarskie, dzisiaj już trochę zapomniane. Silne są tu natomiast tradycje ludowe. Przykładem organizacji, która najbardziej dba o zachowanie zwyczajów swoich przodków jest Koło Gospodyń Wiejskich. A jej dobrym duchem i siłą napędową już od pół wieku jest pani Krystyna Matraszek, przewodnicząca Koła.

Gdy wjeżdżamy pod jej dom, już od wejścia częstuje truskawkami i zaprasza do środka. Niewielki domek na wzgórzu, schowany za drzewami. W środku nie ma luksusów, klasyczne meble, zabytkowe lustro, telewizor pamiętający poprzednią epokę. Pani Krystyna jak sama przyznaje ma niewielką emeryturę, ale nie narzeka. Żyje z uśmiechem na ustach, a w jej domu zawsze na gości czekają ciastka i herbata.

Kołem Gospodyń zainteresowała ją mama, która działała w nim przed laty. Początkowo była jedną z gospodyń, ale szybko wybrano ją na przewodniczącą. Nie bez powodu, bo nasza bohaterka oprócz talentu organizacyjnego posiada również zacięcie artystyczne.

Pani Krystyna pisze wiersze i piosenki, pomaga emerytom, układa wieńce, a co najważniejsze nie opuszcza ją zdrowie i dobry piosenki i wiersze – mówi pani Matraszek, a na dowód tego wyciąga kartkę i czyta jedno ze swoich dzieł (fragment):

– Wazony z kwiatami rynek upiększają

Na nowych ławeczkach ludzie usiadają

Siedzisz na ławeczce, obejrzyj się wkoło

Jak patrzysz na wszystko, to ci jest wesoło

Siedzisz na ławeczce, patrzysz dookoła

Nie musisz wyjeżdżać, Baranów cię woła.

Twórczość, panie z Koła prezentują najczęściej na różnego rodzaju festynach, dożynkach, spotkaniach ludowych. Jeżdżą po całym województwie, promując swoją gminę, region i kultywując tradycje. Obowiązkowo w strojach ludowych, w zielonych spódnicach, białych fartuszkach, gorsetach, chustkach i z czerwonymi koralami.

– Gdzie nas zaproszą to jedziemy. Ostatnio byłyśmy w Końskowoli. Było bardzo miło. Zrobiłyśmy pierogi, a nawet nalewkę – opowiada pani Krystyna.

Żeby dobrze wypaść, ładnie zaśpiewać, konieczne są próby. Te odbywają się zazwyczaj raz w tygodniu w jednym z pomieszczeń miejscowego Urzędu Gminy. Panie tam przychodzą, śpiewają i uczą się nowych piosenek.

 Mamy teraz nowego orkiestranta. Pięknie gra na akordeonie – mówi z radością w oczach. Akordeon to jej ulubiony instrument. Sama nie potrafi na nim grać, ale na I komunię swojej córce, zamiast roweru kupiła właśnie akordeon. Prezent okazał się trafiony i chociaż córka pani Krystyny nie poszła w jej ślady, to wiele lat temu potrafiła zagrać prawie wszystko.

Koło Gospodyń to jednak nie tylko festyny, piosenki i lepienie pierogów. To także udział w wielu wydarzeniach i obrzędach religijnych. Panie z Koła zawsze uczestniczą w procesjach, robią palmy wielkanocne (4 metry wysokości), a także wieńce dożynkowe. Te ostatnie, co roku uczestniczą w gminnych konkursach i są oceniane przez jury. Baranów zawsze trzyma wysoki poziom, kilka razy panie zgarnęły pierwsze miejsce, a na podium są bardzo często.

 Ja już czekam na zboże. Niedługo idę i tnę – mówi pani Krystyna, która razem ze swoimi koleżankami będzie musiała zaprojektować i wykonać tegoroczny wieniec. A to nie jest łatwe zadanie, praca nad nim trwa nawet 4 dni. Jak będzie wyglądać, na razie nie wiadomo. Przewodnicząca Koła podkreśla, że nigdy nie narzuca swoich pomysłów i zawsze słucha tego, co mówią inni.

Zapytana o to, dlaczego działa w Kole, odpowiada, że ważna jest tradycja, ale i radość.

 Niech ta tradycja nie zaniknie. Niech to będzie takie przypomnienie – tłumaczy i dodaje, że działanie w ludowym zespole przynosi również wiele miłych chwil.

– Jak idziemy w tych strojach, ludzie biją brawo, jest naprawdę miło. Możemy się spotkać, porozmawiać.

Na festynach czasem są konie, a to przypomina jej dzieciństwo. Gdy była mała, jeździła z rodzicami do kościoła bryczką. Mieli też młyn, ciągle ktoś przyjeżdżał. Dzisiaj już nie ma bryczek, ani młyna. Mieszka z mężem, dzieci od dawna są już samodzielne. Doczekała się również wnuków. Jej życie to przede wszystkim rodzina, Koło Gospodyń, a także Lokalny Związek Emerytów, któremu również przewodniczy. Bo, gdy komuś trzeba pomóc, pani Krystyna się nie waha, tylko idzie i pomaga.

 

RS


Opublikowano

w

przez

Tagi:

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *