Mimo sprzeciwu mieszkańców, władze gminy Żyrzyn przegłosowały uchwałę o przyjęciu studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania, w którym znalazły się farmy wiatrowe.
Do ich budowy jednak daleka droga.
Temat wiatraków podniósł ciśnienie wielu mieszkańcom gminy. Jedni już zaczęli liczyć przyszłe zyski i profity, w związku z programami przygotowanymi przez inwestorów. Innym świadomość sąsiadowania z prawie 100 metrowymi wieżami, które wytwarzają nieustanny hałas i powodują niebezpieczne wibracje skutecznie spędziła sen z powiek. Ci drudzy szybko zebrali ponad 250 podpisów przeciw tej inwestycji, a dokładnie – przeciw wpisaniu możliwości budowy farmy wiatrowej w okolicy Żyrzyna do miejscowego planu zagospodarowania.
Problem w tym, że obecnie władze gminy nie debatują nad nowym planem, tylko aktualizują studium. Wójt Andrzej Bujek stwierdził więc, że owszem, głos protestujących uwzględnia i do planu wiatraki w tym miejscu nie zostaną wpisane, ale studium przyjąć trzeba.
– Prace nad nim trwały 3 lata i najwyższy czas je zakończyć – stwierdził.
Podczas ostatniej sesji padło wiele argumentów za i wiele przeciw. Mieszkańcy Żyrzyna zwracali uwagę na to, że prywatne firmy nie zawsze dotrzymują obietnic, żeby nie ufać, we wszystkie pieniądze i drogi, jakie obiecują. Że zamiast nowych turbin mogą trafić tu wysłużone (i przez to głośniejsze) z zagranicy.
– Myślę, że jeżeli zagłosujecie za tymi farmami zrobicie tym ludziom piekło na ziemi, ale oni będą wam to pamiętać – mówił jeden z mieszkańców wioski, który zwrócił uwagę także na to, że farma przy ulicy Partyzantów zablokuje rozwój Żyrzyna.
Podobne zdanie miała inna z mieszkanek, pani Irena Pietura.
– Uważam, że stawianie nam pod nosem wiatraków jest naprawdę szkodliwe. Pani Merkel zakazała montowania wiatraków na terenie Niemiec, a nam się wciska te wiatraki. Proszę bardzo, niech one będą, ale w takiej odległości, żeby nie stanowiły dla nas zagrożenia. Gmina Kurów się nie zgodziła. Dlaczego my się mamy zgadzać?
Radny Jarosław Kozłowski starał się przekonać swoich kolegów do fotowoltaiki, czyli farm słonecznych. Jego zdaniem to dobre rozwiązanie, wykorzystujące mało opłacalne rolniczo tereny, dające możliwość zarobienia mieszkańcom, a jednocześnie bez uciążliwości związanych z turbinami.
Za budową turbin wypowiadał się natomiast radny z Osin, Artur Olszak. Jego zdaniem to przede wszystkim szansa na podreperowanie gminnego budżetu, który z powodu mniejszych niż oczekiwane zysków świeci pustkami.
Na kwestię finansową zwracał także uwagę wójt Andrzej Bujek, którzy przypominał o profitach zarówno dla gminy, jak i dla mieszkańców. Ostatecznie radni przyjęli proponowane przez wójta zmiany w studium, w tym tę najważniejszą, zawierającą tereny pod farmy wiatrowe (lub słoneczne) na Zagrodach, w Osinach i Woli Osińskiej.
W sumie może tam stanąć około 12 turbin, ale żeby powstały, droga jest jeszcze daleka. Przede wszystkim inwestor musiałby zgodzić się na ograniczenia wysokościowe (do 95 metrów z uwagi na lotnisko w Dęblinie), po drugie zmiany ze studium musiałyby trafić do miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Nie mówiąc o pozwoleniu na budowę, zgodzie specjalistów od ochrony środowiska itd. Ponadto wójt obiecał, że wiatraki do nowego planu nie trafią. Na jego uchwalenie trzeba będzie poczekać prawdopodobnie około 2 lat. Mieszkańcy Żyrzyna mogą więc spać spokojnie.
RS
Dodaj komentarz